marzy mi się pić z Tobą wino w letni wieczór na łące patrząc na zachód słońca i Ciebie
Uświadomiłam sobie, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz stałam dwiema nogami na ziemi. Moja codzienność przypominała wykonywanie akrobacji na kole cyrkowym. Powiesiłam je sobie nad przepaścią. Dzień w dzień wspinałam się na samą górę i odstawiałam najbardziej efektowne kombinacje figur. Co jakiś czas któryś numer mi nie wychodził, więc spadałam w dół i łamałam sobie nogę, rękę, nos i trzy żebra. Co wtedy robiłam? Nie, nie siadałam i nie czekałam, aż wszystko się zrośnie. Nawet nie przychodziła mi do głowy myśl, że może w końcu postawiłabym te pieprzone nogi na ziemi. Wstawałam, parskałam śmiechem i wracałam na koło dokończyć numer. Wszystko. Wszystko, byle nie stać na nogach jak wszyscy. Zbyt stabilnie, zbyt równo. Zbyt przewidywalnie. Nie po mojemu. To nic, że któryś z kolejnych numerów znów nie wychodził i lądowałam na ziemi, łamiąc sobie kark. Krzywo zrośniętym też dało się żyć, a tego, co widziałam, kręcąc się przez krótką chwilę na moim kole, nie był w stanie zobaczyć nikt, kto przez całe życie wybierał płaską, przewidywalną powierzchnię.
- Marta Kostrzyńska; fragment czegoś, co powstaje
Photo by Bella Michlo (@bellamichlo) Edit by @yana.potter.art
@szramchy edit
edit.